top of page

Wpuszczamy dzieci na ring

(wywiad z Kingą Maciaszczyk, psychologiem, opublikowany w Głosie. Gazecie Polaków w Republice Czeskiej w 2019 r.)


Redaktor: Jak ocena dziecka przez rodzica i nauczyciela wpływa na jego poczucie własnej wartości?


KM: Kiedy dziecko jest małe, nasza uwaga i zachwyt towarzyszą mu bardzo często. Jesteśmy dumni jako rodzice, widząc jak nasza pociecha opanowuje kolejne umiejętności, coraz lepiej radzi sobie w środowisku i wzrasta w samodzielności. Młode mamy i ojcowie, ale też i dziadkowie, uwielbiają opowiadać, czego ostatnio dokonał ich potomek. Czy wówczas ktoś z otoczenia ocenia dziecko krytycznym okiem, wytykając mu błędy? Nawet wtedy, kiedy nie daje ono rady, najbliżsi częściej zachęcają je do ponownego podjęcia działań, pracując w ten sposób nad jego wytrwałością, rzadziej zaś krytykują i skupiają się na tym, co dziecku nie wyszło.

Niestety bardzo często ta zależność zmienia się w okresie szkolnym dziecka. Zabiegani i zapracowani rodzice oczekują od dziecka z jednej strony bycia istotą niestwarzającą problemów, z drugiej zaś wymagają, by spełniało ono pokładane w nim nadzieje i oczekiwania. Nauczyciele chcą, by chłonęło coraz więcej i więcej wiedzy, której przyrost sprawdzany jest na testach. Takie dziecko jest dla rodzica i nauczyciela idealne. Ale takie dziecko nie istnieje. I tu mamy zderzenie dwóch perspektyw – dorosłego i dziecka. Ten pierwszy wymaga, najwyżej stawia poprzeczki, rozlicza, karze, oczekuje wciąż więcej i więcej, to drugie zaś potrzebuje miłości, bezpieczeństwa, poczucia bycia potrzebnym, dostrzeganym, docenianym, zauważanym. Dla dorosłego liczą się efekty w postaci wyników, dla dziecka zaś istotne jest zdobycie uznania w oczach dorosłych. Dziecko buduje swoją wartość na słowach i czynach dorosłych z jego najbliższego otoczenia. Kiedy słyszy najczęściej listę życzeń do spełnienia, nie czuje się kochane, bo na miłość zasłuży dopiero wtedy, kiedy spełni oczekiwania. Bez nich jest nikim. Podobnie jest i w szkole, bo musi ono wypełniać polecenia, wykonywać rozkazy, realizować narzucony przez nauczyciela schemat, a tam nie ma miejsca na autonomię dziecka, na rozwój jego osobowości, myślenia, poczucia sprawstwa, przekonania o byciu kompetentnym i po prostu dobrym. Najważniejszy jest wynik, ocena, nie to, co czuje dziecko i jakie ono jest. W ten sposób oczekiwania dorosłych, szczególnie ocena, którą oni – sami tylko wiedząc, na jakich zasadach – wystawiają, niszczą poczucie własnej wartości u dziecka.


Redaktor: Jak nagradzać, żeby docenić wysiłek dziecka, ale go nie „przekupywać”?


KM: Jeśli mamy przekonanie, że nagrody są dziecku potrzebne, to jesteśmy w błędzie. Czy małe dziecko podejmuje trud nauki chodzenia, bo otrzyma nagrodę? Czy buduje wieżę z klocków, bo rodzice obiecali mu wynagrodzenie? Czy dorosły, kiedy otrzymuje wypłatę za pracę, czuje się naprawdę doceniony? Był okres dominacji poglądu, że wychowanie dziecka możliwe jest tylko za pomocą nagród i kar. Dziecko zrobi coś dobrego, dostaje za to nagrodę. Jeśli zrobi coś złego, zostanie ukarane. Logika tego podejścia jest prosta: nagroda, która sprawia przyjemność, ma spotęgować korzystne zachowania, kara, która tej przyjemności jest pozbawiona, działania niekorzystne ma wygasić. Wychowanie więc przypomina tresurę, bo czyż dokładnie nie tak postępujemy na przykład z psem? Z pewnością mamy szanse uzyskać posłuszeństwo, ale czy jest to świadome, dokonane z wyboru zachowanie, czy też pozbawione myślenia działanie?

Jeśli chcemy, by nasze dzieci w życiu dorosłym były pozbawione refleksji, krytycznego myślenia, umiejętności rozwiązywania problemów, to powinniśmy nadal być wierni nagrodom i karom. Jeśli zaś zależy nam na pełnym rozwoju dzieci, by w życiu kierowały się rozumem i sercem, by doświadczały radości i satysfakcji z podejmowanych świadomie działań, zacznijmy doceniać, nie nagradzać. Doceniać ich wysiłek i odwagę w podejmowaniu trudu małych dla nas, a dla nich naprawdę dużych, codziennych zadań. Jeśli rodzice zabiorą dziecko do cukierni po zakończonym semestrze w szkole, by docenić kilkumiesięczną pracę, jaką dziecko włożyło w naukę, by powiedzieć, że dostrzegają jego codzienny wysiłek, że doceniają, ile trudu i energii dziecko oddało nauce każdego dnia, to wspierają je w pełnym rozwoju i kształtują w ten sposób przyszłego mądrego, odpowiedzialnego, dobrego i szczęśliwego człowieka. Nie ma nic bardziej radosnego dla rodzica niż widok szczęśliwych i przepełnionych radością oczu dziecka, które zajada się lodami ze smakiem, bo wie, że jest kochane przez rodziców takie, jakie jest. Co więcej, jest ważne dla nich i dlatego to, co robi, odbiera jako cenne i istotne, bo docenione zostało przez jego najbliższych. Odczuwa więc podwójną satysfakcję – taką wewnętrzną, że cieszy mnie to, co robię, i taką widoczną w oczach innych, że oni też dzielą ze mną tę radość.


Redaktor: Często karą za gorsze wyniki w nauce bywa „szlaban”. Wydaje mi się, że jeżeli ma on formę zakazu gier komputerowych lub bezcelowego surfowania w Internecie, to ma on swoje uzasadnienie. Ale czy odpowiednią karą jest „szlaban” na zajęcia sportowe, kreatywne czy inne formy spędzania wolnego czasu?


KM: Tradycyjny szlaban to zwykła kara, którą tak łatwo nam, rodzicom zastosować. Warto zastanowić się najpierw, czym jest ten szlaban. Rodzice postrzegają go jako pewne narzędzie pomocne w procesie wychowania dziecka, tłumacząc sobie jego zastosowanie zasadą uczenia konsekwencji swoich działań latorośli. Jednym słowem, chcą dobrze. Jak ogromne jest ich rozczarowanie, kiedy szlaban nie przynosi zamierzonego efektu. Dlaczego?

Po pierwsze, ograniczenie przywilejów nie wymaga od rodzica wielkiego wysiłku, bo to szybka kara dostępna od ręki, więc rodzice mają poczucie spełnienia w podjętej natychmiast interwencji. Podtrzymują w ten sposób swoje przekonanie, że mają wszystko pod kontrolą. Niestety, jest to przekonanie błędne. Szlaban bowiem niszczy dobrą relację między dzieckiem a dorosłymi. Wobec ludzi, którzy czynią nam krzywdę bądź są źródłem naszych nieprzyjaznych doznań, zachowujemy dystans, a często sami bierzemy odwet. Tu już prosta droga do burzliwych konfliktów między rodzicami a dzieckiem, szczególnie gdy ono wkracza w wiek nastolatka. Po drugie, ograniczając dostęp do przyjemności, budujemy w dziecku przekonanie, że to właśnie jest tym najcenniejszym, co posiadamy. W ten sposób rodzice budują w dziecku przeświadczenie, że na ich piedestale są urządzenia elektroniczne, a przecież nie oceniają smartfona, komputera czy Internetu jako najcenniejszej rzeczy na świecie. Po trzecie, odbierając dziecku wolność w decydowaniu o formie spędzania wolnego czasu, odbierają mu prawo do odpoczynku i rozwoju zainteresowań, a przecież na obu tych rzeczach im bardzo zależy. Szlaban więc jest nie tylko bolesny dla dziecka, ale też i dla rodziców. Każda ze stron cierpi. W samotności. Bo mur zaczął już rosnąć, a pierwszą cegłę wyłożyli rodzice. Warto być świadomym tych mechanizmów, by nie dopuścić do wejścia w ślepy zaułek, z którego później trudno wyjść. Zamiast z bolącym sercem ograniczać dziecku to, czego potrzebuje, lepiej porozmawiać, by zrozumiało, co się wydarzyło, z jakiej przyczyny, jakie to przyniesienie konsekwencje i co zrobić, by zapobiegać takim sytuacjom. Rezygnacja ze szlabanu nie oznacza rezygnacji z wychowania dziecka, lecz jest oznaką miłości i szacunku wobec młodego człowieka, który dopiero rozeznaje się w świecie.


Redaktor: Są uczniowie bardzo zdolni, którzy otrzymują dobre oceny, choć niespecjalnie przykładają się do nauki. Inni z kolei, pomimo włożonego wysiłku, zdobywają zaledwie średnie oceny. Jak tu rozstrzygnąć, kto i w którym momencie zasługuje na pochwałę lub nagrodę?


KM: Jeśli przeprowadzimy zawody w pływaniu wśród zwierząt, to ryba wygra ze ślimakiem. Jaką satysfakcję z wygranej odczuwa mistrz świata w boksie, kiedy po drugiej stronie narożnika widzi amatora? Jak widzowie ocenią tę walkę, jeśli mistrz wkroczy na ring? Możemy przypuszczać, że zostanie wygwizdany. I na taki ring wpuszczamy nasze dzieci, ale słyszą gwizdy tylko te dzieci, które są amatorami, bo mistrzowie za samo stanie w narożniku otrzymują gromkie brawa.

W takim przedstawieniu uczestniczymy jako nauczyciele, kiedy sypiemy jak z rękawa pochwałami pod adresem zdolnych dzieci, a upominamy te, które nie spełniły naszych oczekiwań. Co wówczas robimy? U tych zdolnych rozwijamy pychę i budujemy w nich przekonanie bycia naj, a stąd krótka droga do samouwielbienia i nieliczenia się z innymi, bo jest tylko Ja, Ja i Ja. U tych słabszych skutecznie zagłuszamy poczucie wartości, podkopujemy wiarę w siebie i własne możliwości, uczymy wyuczonej bezradności i wpędzamy w poczucie bezsilności i rezygnacji. Czy tego chcemy? Nie sądzę. I rodzicom, i nauczycielom zależy na dobru dziecka. Każde jest inne. I każde powinno otrzymywać i docenienie podjętego wysiłku, i wyraźne podkreślenie tego, co już potrafi, czego się nauczyło, i pobudzające myślenie pytanie, co zrobić, by było jeszcze lepiej. Taka informacja oparta na prawdzie jest bezcenna dla tych utalentowanych, i dla tych, który czasem potrzebują po prostu wyciągniętej ręki, by ją uchwycić, kiedy po ludzku się po prostu potkną.


Redaktor: Z jednej strony słychać, że liczą się nie tylko stopnie i wygrane konkursy, z drugiej szkoły chwalą się tymi „najlepszymi”. Dostrzegam w tym pewną sprzeczność...

KM: Rzeczywiście ta sprzeczność istnieje. W naszych głowach często sukces to wygrana, triumf, a jego oznaką jest puchar, złoty medal, podium, pierwsze miejsce. Łatwo więc pokazać „dowód” na bycie naj, a z namacalnym faktem nikt nie dyskutuje.

Problem w tym, że naj jest tylko jeden. Wszyscy pozostali skazani są na porażkę. Taka perspektywa nie powinna więc nas popychać do włączenia się w wyścig szczurów, a jednak szkoły ulegają magii rywalizacji, bo na zewnątrz liczą się rankingi, lokaty, nie cicha praca z dzieckiem. I dopóki i rodzice, i nauczyciele nie zaczną doceniać cichej, codziennej, pokornej pracy z dzieckiem, polegającej na budowaniu u niego poczucia bezpieczeństwa, wspierania go w jego rozwoju, zaspokajania jego potrzeb, nic się w tej kwestii nie zmieni. Mamy wybór. Jako rodzice, i jako nauczyciele. Możemy nastawić się na sukces – wówczas liczy się to jedno tylko naj okupione strachem, lękiem, rozpaczą, łzami, cierpieniem wypływającym z poczucia niepewności, bądź możemy postawić na mistrzostwo, które jest drogą, sprawdzaniem siebie, mierzeniem się ze swoimi słabościami, nieustanną nauką, ale też i inspiracją do działania, radością z tworzenia, ciekawością świata, doświadczaniem piękna chwili, świadomością bycia wartościowym człowiekiem. Co wybierzemy? Półkę z pucharami, dyplomami i medalami czy radość w oczach dziecka, które jest szczęśliwe, bo inni autentycznie, a nie z zawiścią doceniają jego pracę.


Redaktor: Jak rozmawiać z dzieckiem o postępach w nauce (lub ich braku) oraz o ocenach? Najczęstsze pytanie rodziców związane ze szkołą brzmi: „Dostałeś dziś jakieś stopnie?”


KM: Pytanie o stopnie to taki apel rodziców o spokój sumienia, że wypełniają obowiązki, które narzuca im społeczeństwo. Dobry rodzic to taki, którego dziecko jest dobrym uczniem w szkole, to znaczy nie sprawdzającym trudności, dobrze uczącym się, zdyscyplinowanym i karnym. Dlatego pytanie o oceny pomaga rodzicom w budowaniu przekonania, że interesują się edukacją dziecka.

To pytanie jednak często buduje przekonanie w głowie dziecka, że to jego oceny, a nie ono samo jest ważne dla rodzica. Ponadto dziecko, aby oszczędzić przykrości i rozczarowań swojemu ukochanemu rodzicowi, potrafi zataić trudności, z jakimi boryka się w szkole. I znów mamy absurdalną sytuację – i rodzice, i dzieci z wzajemnej troski o siebie potrafią wplątać się w sytuację niekomfortową. Takie pytanie, które może budzić lęk, lepiej zamienić na pytanie: Czego ciekawego dowiedziałeś się dziś w szkole? Co dziś fajnego się wydarzyło? Co cię zaciekawiło? Co zaintrygowało? Co zaskoczyło? Co było trudne? Co zaniepokoiło? To są klucze otwierające inspirującą rozmowę i budowanie dobrej relacji z dzieckiem. Redaktor: Jak pomóc swoim dzieciom czy uczniom wzmocnić motywację wewnętrzną? Proszę w tym miejscu krótko wyjaśnić, czym jest owa motywacja wewnętrzna.


KM: Motywacja wewnętrzna jest tą siłą, która popycha nas do działania. Robimy coś dla samego robienia. Działanie dla działania. Osoby zmotywowane wewnętrznie nastawione są na działanie, nie na efekt, dlatego osiągają sukces. Wszelkie niepowodzenia traktują jako część działania tu i teraz, dlatego koncentrują się na rozwiązaniu problemu. Motywowani zewnętrznie dostrzegliby w trudnościach klęskę swoich planów – taki ogromny głaz na ich drodze uniemożliwiający osiągnięcie celu – co skutkuje wycofaniem się z podjętego działania. Co więcej, motywacja zewnętrzna bardzo często skutkuje spadkiem, a nawet zanikiem. Premia, nagrody, wyróżnienia, tytuł pracownika miesiąca mogą niektórych zmotywować do pracy, ale częściej przynoszą efekt odwrotny. Nagrodzonym już się po prostu nie chce.

Podobnie jest w szkole z ocenami. One stanowią motywację zewnętrzną, która niweczy radość z działania. Powinniśmy zatem dołożyć starań, by stwarzać uczniom takie warunki, by ta wewnętrzna siła rosła, by chciało się dzieciom chcieć. Jak to zrobić? Warunek jest prosty: zapewnić uczniom autonomię, czyli doświadczenie dokonywania wolnego wyboru (ja decyduję czy chcę pracować w grupie czy też indywidualnie), poczucie bycia kompetentnym (przekonanie, że potrafię to zrobić) i dostrzeżenie istotności, czyli celu (działanie z sensem).

Jak to wygląda w praktyce?

Wystarczy polecenia zamienić na pytania kierowane do uczniów: Jak planujecie to zrobić? Jak sądzicie, od czego najlepiej zacząć? Jak można by to ulepszyć? Do czego Wam się to przyda? Do czego można by jeszcze to wykorzystać? Umysł dziecka potrzebuje rozruchu zarówno w domu, jak i w szkole. Gotowa recepta nie będzie przydatna, jeśli sytuacja się zmieni. Ale poczucie autonomii, kompetencji i istotności podtrzyma aktywność, pozwoli mu się odnaleźć w nowej sytuacji i przyniesie satysfakcję z podjętych działań.


Redaktor: Na ile oceny szkolne rzutują na wybór dalszej drogi młodego człowieka?


KM: Trudno określić. To indywidualna sprawa. Może być tak, że uczeń jest przekonany o predyspozycjach w danej dziedzinie, bo otrzymuje dobre stopnie z pokrewnych przedmiotów. Tymi dziedzinami kieruje się przy wyborze zawodu czy dalszym kierunku kształcenia, a później przychodzi rozczarowanie i żal, bo wybrana droga nie przyniosła satysfakcji.

Może być odwrotnie. Posiadane predyspozycje zostały skutecznie zagłuszone brakiem wsparcia ze strony rodziców i nauczycieli. Spójrzmy, jak wielu odnajduje radość w działaniu dopiero w okresie późnej dojrzałości, kiedy wreszcie wsłucha się w swoje wnętrze. To właśnie jest istotą wyboru. Wsłuchanie się we własne potrzeby. Ale by to osiągnąć, dziecko potrzebuje naszej miłości, zainteresowania, wsparcia. Naszej, rodziców i nauczycieli.


Redaktor: Czy ocena na świadectwie, która jest tylko i wyłącznie wynikiem średniej statystycznej, mówi coś o dziecku, jego zdolnościach, umiejętnościach i wiedzy?

KM: Ocena jest jedynie informacją, w jakim stopniu dziecko zaspokoiło wymagania stawiane mu przez dorosłych, przy uwzględnieniu braku informacji co do treści wymagań, ich sensowności i pożyteczności. Ocena to liczba określająca w bardzo subiektywny sposób stopień sprostania oczekiwaniom dorosłych w zakresie przyswajania wiedzy, rzadziej umiejętności czy postaw. Świat się zmienia. Proszę spojrzeć, jak na przestrzeni XX i XXI wieku zmieniły się wynalazki, takie jak pralka, telefon, samochód. Szkoła natomiast wygląda i funkcjonuje dokładnie jak za czasów naszych prapradziadków. Wówczas celem szkoły było wykształcenie karnych i posłusznych robotników, odtwarzających podczas zmiany wciąż te same sekwencje ruchów. Dziś świat potrzebuje odkrywców, myślicieli, poszukiwaczy, entuzjastów, aktywistów, inspiratorów, nie zaprogramowanych ludzkich maszyn. Dlatego tak ważne jest, by kształtować kompetencje, oparte na wiedzy, umiejętnościach i postawach, bo tylko kompetentni młodzi ludzie poradzą sobie w szybko zmieniającym się świecie, a ich poczucie wartości stanowić będzie tarczę przed przeciwnościami losu i pomoże im stanąć do walki z życiem i światem z podniesioną przyłbicą. To, jaki będzie świat w przyszłości, zależy od naszych dzieci. Ale ich kondycja psychospołeczna zależy już od nas, dorosłych. To nasze zadanie.

24 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post

terapia Brainspotting

bottom of page